Jan Karski o agresji sowieckiej na Polskę, 17 września 1939 r.
Na trzy kilometry przed Tarnopolem doleciał nas jakiś głośny tumult, przez który przedzierały się dźwięki megafonu. Ktoś przemawiał. […] Czuliśmy, że dzieje się coś ważnego, i mimo zmęczenia zaczęliśmy biec.
Za zakrętem wyłonił się długi odcinek prostej szosy. Na przestrzeni kilkudziesięciu metrów droga była opustoszała. To nas nieco zbiło z tropu, bo już przywykliśmy do widoku sunących tłumów. […] Słuchaliśmy niezrozumiałych słów przemowy. W oddali widać było długą kolumnę wojskowych samochodów i czołgów. Nie widać jednak było, co to za armia.
Idący za nami zaczęli nas w podnieceniu wyprzedzać i biec w kierunku zwartej grupy. Jeden z pędzących, posiadający zapewne sokoli wzrok, zawołał: „Rosjanie, Rosjanie… Widzę sierp i młot…”. I tyle go widzieliśmy. […]
Dobiegliśmy zdyszani i zarzucili pytaniami. Większość sowieckich pojazdów wojskowych ozdobiona była czerwoną gwiazdą, niekiedy sierpem i młotem. Ciężarówki pełne były uzbrojonych sołdatów. Zrozumieliśmy, że głos z megafonu potwierdził wcześniejsze pogłoski. Rosjanie wkroczyli.
J. KARSKI, TAJNE PAŃSTWO, WARSZAWA 2004, S. 27.
Działo się coś, co wykraczało poza nasze zdolności rozumienia. Trwaliśmy w bezwolnym transie. Jak manekiny. Nie było słychać żadnych szeptów. Nikt nie drgnął. […]
Zbiorowy trans przerwany został przerażającym szlochem, gdzieś na przodzie naszej grupy. Myślałem, że mam halucynacje, za chwilę jednak płacz rozległ się ponownie i zaczął się przeradzać w ochrypły, desperacki krzyk, rozrywający gardło, z którego się dobywał.
- Bracia! To jest czwarty rozbiór Polski! Boże, zlituj się nade mną….
Huk wystrzału rozległ się w powietrzu. Ogarnęło nas przerażenie. Zaczęliśmy się tłoczyć wokół miejsca, skąd doszedł. Na ziemi leżał podoficer. W […] dłoni trzymał jeszcze pistolet.
J. KARSKI, TAJNE PAŃSTWO, WARSZAWA 2004, S.28-29.